2013-02-01 Spotkanie Klubu „Społeczeństwo”

Klub  „Społeczeństwo”  w Bydgoszczy działa od blisko 15 lat a od 6 lat  działa w ramach Ośrodka Formacji Katolicko-Społecznej. Cykliczne spotkania odbywają się w bydgoskiej siedzibie Stowarzyszenia lub  rzadziej w siedzibie współorganizatorów. Uczestniczą w nich przedstawiciele organizacji katolickich w Bydgoszczy, także parlamentu, władz samorządowych, administracyjnych, szkół wyższych. Spotkania zwykle zaczynają się wprowadzeniem przygotowanym na podstawie wybranego materiału z dwumiesięcznika „Społeczeństwo”.

 

Pierwsze spotkanie w roku 2013  poświęcone było Powstaniu Styczniowemu a konkretnie związkom Bydgoszczy z Powstaniem.  Wykład, poprzedzony pierwszopiątkową Mszą św. sprawowaną w intencjach Ojczyzny, Narodu i Kościoła w Polsce przez naszego asystenta, ks. prałata, dr Romana Kneblewskiego w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa przedstawił pan Jerzy Wojciak, dr nauk humanistycznych. Jest on członkiem naszego Stowarzyszenia, specjalizującym  się w historii XIX w. Jest współautorem „Historii Bydgoszczy”, długoletnim pracownikiem i członkiem władz Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego. Może też poszczycić  się autorstwem wielu prac z historii Bydgoszczy i regionu, także prelekcjami w Klubie  „Społeczeństwo” oraz w ramach Tygodni Kultury Chrześcijańskiej. Poniżej tekst streszczenia wykładu, sporządzony przez dr. Jerzego Wojciaka.

Hanna Marchlik

Związki Bydgoszczy z Powstaniem Styczniowym

Bohaterska walka narodu polskiego o wolność, godność i honor, choć toczyła się  wyłącznie na ziemiach znajdujących się pod berłem carów rosyjskich, oddziaływała silnie na pozostałe zabory, w tym na należące do Prus Wielkie Księstwo Poznańskie. Niewątpliwe więzi łączące cały naród polski niezależnie od politycznych konfiguracji dostrzec można nawet na przykładzie mocno w owym czasie zgermanizowanej Bydgoszczy, w której po klęsce  Powstania Poznańskiego z 1848 r. polskie życie narodowe zostało całkowicie stłamszone przez Prusaków.

Dopiero dramatyczne wydarzenia w Królestwie Polskim w 1860  1861 r. stały się podnietą do ożywienia nastrojów patriotycznych w społeczeństwie polskim w Bydgoszczy i w powiecie bydgoskim. Ówczesny prezes regencji bydgoskiej Julius von Schleinitz dwukrotnie, w maju i sierpniu 1861 r., donosił rządowi o manifestacjach religijno-narodowych, podczas których wygłaszano kazania o treści patriotycznej i śpiewano pieśni: „Boże coś Polskę” i „Matko Chrystusowa” (ta ostatnia dzisiaj prawie nieznana). Odnotował także przypadki  noszenia żałoby narodowej. W grudniu 1862 r. w Bydgoszczy odbyła się konspiracyjna narada przedstawicieli „czerwonych” z Warszawy z organizatorami powstania w zaborze pruskim: Julianem Łukaszewskim i Józefem Demontowiczem.

Bydgoszcz zajmowała poczesne miejsce w planach powstańczych. Była ona ważnym węzłem komunikacyjnym, w którym krzyżowały się drogi kolejowe (bezpośrednie połączenia z Berlinem, Gdańskiem, Poznaniem i Królewcem, a od 1862 r. również z Warszawą) i wodne (Wisłą, Kanałem Bydgoskim i Notecią), umożliwiające transport zakupionej na zachodzie Europy broni do oddziałów powstańczych w Królestwie Polskim. Z tego powodu w mieście przebywali stale agenci Rządu Narodowego, przygotowujący przerzuty materiałów wojskowych przez granicę. W akcji tej pomagała im miejscowa konspiracyjna organizacja powstańcza, na której czele stał Walenty Połczyński, a po jego aresztowaniu w maju 1863 r. kupiec (właściciel trafiki) Karol Piotrowski.

Do transportu broni i sprzętu wojskowego bydgoska organizacja powstańcza wykorzystywała miejscowe firmy spedycyjne, a zwłaszcza przedsiębiorstwa Juliusa Rosenthala i Karla Schmidta. W użyciu były dwie drogi przerzutu broni: lądowa, prowadząca do miejscowości nadgranicznych, skąd przemycano ją przez granicę, i wodna, obsługiwana przez parowiec „Matador” J. Rosenthala oraz przez flisaków. Funkcję przewoźników broni spełniali także związani z organizacją powstańczą ochotnicy, spośród których np. bydgoszczanin Roman Maćkowski przewiózł przez granicę ok. 2500 karabinów i ani razu nie był zatrzymany przez policję lub wojsko. Warto nadmienić, iż choć wiele przesyłek na skutek denuncjacji, nieostrożności nadawców lub gorliwości policji wpadało w ręce Prusaków, to droga przez Bydgoszcz musiała być bardzo korzystna, skoro nie zrezygnowano z niej do upadku Powstania. Broń przewożona  z Bydgoszczy w sposób istotny wzmacniała oddziały powstańcze walczące  na północno-zachodnich terenach Królestwa Polskiego.

Na terenie miasta i powiatu prowadzony był również werbunek ochotników. O jego skali wiemy – niestety-bardzo niewiele. Zidentyfikować możemy  zaledwie nazwiska ośmiu powstańców z Bydgoszczy, w tym dwóch uczniów bydgoskich szkół. Dalszych ośmiu powstańców, głównie chłopów, było mieszkańcami powiatu bydgoskiego. Z całą pewnością nie byli to wszyscy ochotnicy. Władze pruskie  np. wszczęły poszukiwania dezerterów z garnizonu bydgoskiego, których podejrzewano o ucieczkę do Powstania.

Powstanie Styczniowe ożywiło ducha narodowego w Bydgoszczy i w jej okolicach. Odnotować należy ofiarność finansową i materialną na cele powstańcze. Mieszkańcy miasta (m.in. proboszcz bydgoski ks. Turkowski) byli płatnikami podatku narodowego, kwestowali na jarmarkach, zbierali odzież, a nawet bieliznę dla walczących rodaków. Kuśnierz Victor szył kożuszki dla powstańców, a krawiec Juliusz Taterka – mundury. Działalność ta narażała ich na represje, na porządku dziennym  były uporczywe rewizje.

Stosunek ludności niemieckiej i żydowskiej do polskiego zrywu narodowego był w owym czasie dość skomplikowany. Władze pruskie odniosły się do polskich aspiracji w sposób jednoznacznie wrogi. Spośród Niemców brało się najwięcej denuncjatorów, którzy nawet bezinteresownie wskazywali władzom na najmniejszy symptom  polskiego zaangażowania patriotycznego. Jednocześnie nie brakowało śladów sympatii. Niemiecka guwernantka Otylia Gutzmann zbierała pieniądze na cele powstańcze. Dużym zainteresowaniem cieszyła się książka Marie von Roszkowsky  „Noch ist Polen nicht verloren”, pełna wyrazów sympatii do polskości. W księgarniach bydgoskich rozchwytywane były fotograwiury wodzów powstańczych, zwłaszcza gen. Ludwika Mierosławskiego, pierwszego dyktatora powstania, który przybył do Bydgoszczy przed wkroczeniem do Królestwa Polskiego, a także gen. Mariana Langiewicza i jego adiutantki Henryki Pustowójtówny.

Po upadku Powstania Styczniowego wobec Polaków podejrzanych o udział w polskiej organizacji powstańczej wszczęto procesy karne. Nie oszczędzono również Niemców oskarżanych o współudział. Najgorszy los spotkał tych powstańców, którzy dostali się do niewoli rosyjskiej. Dwóch mieszkańców Bydgoszczy (Ferdynanda Krebsa i Ernesta Rafalskiego) oraz trzech mieszkańców powiatu bydgoskiego wcielono do rot aresztanckich i zmuszono do katorżniczych prac przy budowie kolei w głębi Rosji. Prowadzone niemrawo przez władze pruskie starania o ich uwolnienie, nie przyniosły efektów.

Żywe i różnorodne związki zgermanizowanej Bydgoszczy (tylko ok.5 tysięcy Polaków) z Powstaniem Styczniowym wskazują, że zbrojny czyn narodu polskiego w zaborze rosyjskim miał w znacznej mierze charakter ogólnonarodowy, budząc w innych zaborach, patriotyzm i poczucie wspólnoty. Pomimo klęski  i ogromnych ofiar  położonych na ołtarzu miłości Ojczyzny, Powstanie przyniosło wzrost świadomości narodowej w szerokich kręgach społeczeństwa polskiego. Po upadku Powstania  w Bydgoszczy rosły – jak grzyby  po deszczu – różnorodne polskie instytucje ekonomiczne, charytatywne i kulturalne. Zamarłe poprzednio życie polskie zaczęło rozkwitać. W tym zgermanizowanym mieście po raz pierwszy od zajęcia miasta przez Prusy wybrani zostali  polscy radni. Polskiego ducha nie udało się już zaborcy zdusić – pomimo ogromnych wysiłków – aż do końca niemieckiego panowania nad Bydgoszczą.

Jerzy Wojciak